Syndrom Piłata

     Zawsze sobie przyrzekam, że nie napiszę już więcej filipik poświęconych "Gazecie Wyborczej", bo ileż razy można krytykować kolejne dokonania redakcji, która w swoich poczynaniach przekroczyła już wszelkie granice dobrego smaku. Najlepiej byłoby skwitować ją określeniem, jakim posłużył się śp. Konrad Adenauer wobec "Der Spiegel". Ale niestety "natchnienia", jakie daje lektura "Wyborczej" nie da się stłumić i trzeba je wykorzystać.

      Wpadł mi w ręce artykuł z tego "obiektywnego dziennika" pochodzący jeszcze z maja, ale ukazujący pewien, nadal aktualny problem. Rzecz tyczyła się zbyt dużej liczby uczniów w poznańskich szkołach. Podobno zarówno w gimnazjach, jak i podstawówkach klasy liczą więcej niż 30 osób, co jest niezgodne ze standardami przyjętymi przez władze Poznania. Cóż... Wszyscy histeryzują (poniekąd słusznie) i załamują ręce. Co tu robić, przecież na nic nie ma pieniędzy! I jeszcze te przebrzydłe kaczory i indoktrynacja tego faszysty- Giertycha... Mam już dość takich opinii, które coraz częściej spotykam. I zaraz zadaję pytanie: A gdzie ci wszyscy mędrcy byli, gdy trzeba było zrobić porządek ze szkolnictwem? Porządek- znaczy przywrócić (a właściwie stworzyć od podstaw) normalność. Wszyscy jednym chórem popierali kolejne rewelacje zmieniających się ministrów edukacji. I woleli myśleć o smaku gruszek na wierzbie, niż spróbować ich samemu z właściwego drzewa.

       Środowiska skupione wokół UPR od dawna powtarzają, że jedynie wprowadzenie płatnej (acz tańszej  od tzw. "bezpłatnej") edukacji może zagwarantować normalność. Taki system nie dopuściłby do sytuacji z którą nie tylko mieszkańcy Poznania mają do czynienia. Nie muszę chyba tego problemu tłumaczyć czytelnikom "Liberum Veto!". Z  resztą nie nad tym miałem sie rozwodzić.

      Fundament artykułu stanowi wypowiedź p. Marii Kościelniak, szefowej Związku Nauczycielstwa Polskiego w Poznaniu, która to z wielkim zapałem wylicza, a to, że w jednej ze szkół do dwóch klas I przyjęto 64 dzieci, to z kolei, że w innej - 67, a  w jeszcze innej do trzech klas I przyjęto 96 dzieci. O jakie konkretnie szkoły chodzi, szefowa ZNP nie chce zdradzić, aby dyrektorzy nie mieli kłopotów.

      I tu kłaniają nam się dwie kwestie. Pierwsza z nich, to tajemniczość wypowiedzi p. Kościelniak. Skoro jest to szkodliwe dla uczniów, należy podać nazwiska dyrektorów - tak, aby wytłumaczyli sie z praktyk stosowanych w  ich szkołach. Przecież naczelnym zadaniem szkolnictwa powinna być troska o dzieci, a nie własne interesy. Chyba, że p. Kościelniak bliższe są interesy nauczycieli, niż uczniów i ich rodziców. A wiele na to wskazuje. I tu przechodzimy do drugiej kwestii, a mianowicie  istnienia Związku Nauczycielstwa Polskiego, którego poznańskim oddziałem kieruje. ZNP jest tworem szkodzącym polskiej edukacji. Bo jak inaczej można określić organizację, która za nadrzędny cel stawia sobie spełnianie żądań wąskiej grupy społecznej i asekurację jej interesów (o czym wspomniałem), co przynosi szkodę dla innych obywateli, a w dalszej perspektywie (o, ironio!) przedstawicieli tejże grupy!

       A zatem pytam: co ZNP zrobiło dla edukacji w Polsce, gdy u władzy byli ich przyjaciele z SLD? No, a pomysły Sojuszu i ministrów resortu oświaty pokroju Krystyny Łybackiej? Doprawdy wspaniałe!

       Każdy człowiek ma prawo błądzić, ale ma również obowiązek przyznać sie do winy. Trochę pokory szanowni Państwo, pokory! Nie sztuką jest bowiem zawalić swoją pracę, a potem wpisać ją w poczet następców.

       Skoro już o tym mowa, to przypomniały mi się słowa p. Marka Borowskiego z kampanii na urząd Prezydenta RP. Kiedy to p. Borowski grzmiał z mównicy: "Edukacja głupcze!".  A jakie p. Borowski podjął działania, gdy jego macierzysta partia- SLD była u władzy? I czy teraz ma czelność wykorzystywać ten slogan do walki politycznej? Wstyd!

        Od "Wyborczej" zacząłem i na "Wyborczej" skończę. Gazeta bowiem skwapliwie podaje i żarliwie potwierdza opinie obarczające za całe zło obecny Rząd, a  w szczególności Ministra Edukacji Narodowej - p. Romana Giertycha, co do którego decyzji i ja mam pewne obawy, ale nie pozwalam, aby wpłynęły one na moją obiektywną ocenę jego działań. To samo radziłbym redakcji tegoż "pluralistycznego dziennika", która to jakoś nie krytykowała pomysłów poprzednich ekip, stwarząjcych fundamenty obecnego kryzysu szkolnictwa.

       Zarówno "Gazeta Wyborcza", ZNP, jak i SLD chcą uchodzić za obrońców demokracji. Skoro tak, to powinni pamiętać o praktyce stosowanej w starożytnych Atenach (ojczyźnie demokracji)- skazywaniu na wygnanie wodzów, którzy na wojnie podjęli złe decyzje. Ciekaw jestem czy nasi demokraci w imię kanonu zasad demokratycznych zrobili by podobnie. Pewnie nie, bo gdzież indziej mogliby znaleźć podatny na ich szkodliwe pomysły grunt?

       Zanim Poncjusz Piłat wydał wyrok skazujący Jezusa, obmył ręce, na znak, że odcina się od własnej (sic!) decyzji. Podobne zachowanie prezentują nam "Gazeta Wyborcza", ZNP, SLD i tym podobne szkodliwe twory. Piętnują i szykanują, a nie pamiętają komu naprawdę należy się kara, umywając ręce od własnych decyzji.

                                                                                           Aleksander   Majewski

Artykuł ukazał się w październikowym "Liberum Veto!"