Komentarz gościnny

                                                                        Krzysztof Pochmara

                                                     JEZUS SZEFEM MAFII?

   

Tadeusz Konwicki twierdził, że z polskiego kryzysu są dwa wyjścia: normalne i cudowne; normalne polega na tym, że Matka Boska jak zwykle zrobi cud i nas uratuje, a cudowne - że weźmiemy się uczciwie do roboty.

Poseł Artur Górski wydumał, że zamiast mozolnie naprawiać państwo i uchwalać rozsądne prawo, lepiej wezwać na pomoc siły niebieskie. Jestem i katolikiem, i monarchistą, więc ex definitione lubię i monarchię, i Jezusa, ale pomysł, by Go uczynić królem Polski, zdaje mi się zupełnie księżycowy.

Po pierwsze i najważniejsze - Jezus nie od dziś jest Królem i do wiekuistego panowania nie potrzeba mu koronacji. Szczególnie - koronacji dokonanej przez pełną czarnych owiec trzódkę z ulicy Wiejskiej. Oczyma wyobraźni już widzę sejmowe głosowanie i wysoko podniesione pobożne ręce posła Łyżwińskiego i Leppera, energicznie uniesione prawice posłów LPR...

Po drugie, nie mniej ważne, trzeba pamiętać, jakie królestwo mamy Jezusowi do zaoferowania. Państwo kulawe i bezbronne, wedle rankingu Transparency International skorumpowane bardziej niż Namibia, Kuwejt, Botswana i Urugwaj; państwo, w którym policja służy jako taxi i dostawca hamburgerów dla ministrów, a posłowie gwałcą swoje pracownice; państwo łupiące obywateli horrendalnymi podatkami, by potem budżetowe środki w najlepszym wypadku roztrwonić, a w najgorszym - rozkraść.

Gdyby ten postulat padł w normalnym kraju, można by go uznać za specyficzny przejaw pobożności. Ale w Rzeczypospolitej, która bardziej przypomina mafię, niż państwo z prawdziwego zdarzenia, dawać koronę Jezusowi, to jak oferować mu szefowanie grupie przestępczej. To już nie dewocja - to zakrawa na bluźnierstwo.

Więcej:

www.jakurp.republika.pl